23. edycja Karnawału Blogowego RPG traktuje o naszych początkach z grami fabularnymi. Trudno się nie zgodzić, że to świetny temat. Można cofnąć się wstecz te kilka (~naście) lat i powspominać, oddać się nostalgii. I to właśnie wtedy, kiedy przeżywam na nowo miłość RPG, czego skutkiem jest chociażby założenie tego bloga. Pozwolę sobie sięgnąć pamięcią jeszcze daleko przed tym, jak w ogóle usłyszałem o RPG.
Bo wyobraźnia to podstawa
Nie od dziś wiadomo, że małe dziecko ma o wiele większą swobodę popuszczania wodzy fantazji aniżeli dorosły. Piaskownica zamienia się w plac budowy, plac zabaw poligonem a drewniany badyl stalowym mieczem o inkrustowanej rękojeści, którego ostrze odbija słoneczne refleksy w oczy wyimaginowanych wrogów...
Pamiętam jak budowałem z Lego ogromne statki kosmiczne i futurystyczne roboty a później snułem historie na miarę space opery. Przez miesiące zbudowane konstrukcje nie były rozbierane, ponieważ "opowieść wciąż trwała". Od czasu do czasu "unowocześniałem" niektóre elementy, rozwijałem roboty, w trakcie przebiegu akcji pojawiały się nowe i stare postacie, które ginęły (a przynajmniej głównemu bohaterowi tak się wydawało), by powrócić wraz z nowym złowieszczym planem, czasem jako cyborg czy mutant. Historie były pełne twistów i motywów podobnych do tych z telenowel (zły brat bliźniak, wiecznie powracający arcywróg, przekonanie bohatera pozytywnego do tej Złej Strony). Fabryczny wygląd action figures nigdy nie odpowiadał mi do końca. Zawsze dorabiałem im własnoręczne gadżety z papieru czy z folii aluminiowej. Tak dozbrojone "ludziki" brały później udział w wielkich epickich pojedynkach, bitwach - z czasem ewoluowały, otrzymywały nowy ekwipunek, coraz silniejsze moce.
Nigdy nie bawiło mnie odtwarzanie wydarzeń z bajek i seriali przygodowych. Zawsze wolałem tworzyć coś własnego, na swój sposób unikalnego. Istne sagi zrodziły się wówczas w umyśle dziecka.
Kiedy pierwszy raz usłyszałem o "RPG"

Gra fabularna? Brzmi ciekawie...

Pierwszym moim skojarzeniem był jeden z odcinków kreskówki Labolatorium Dextera, gdzie trzej przebrani za fantastycznych bohaterów nerdy siedzieli wokół stołu usłanego kartkami z jakimiś planami, na których spoczywały figurki a jeden z nich za jakąś zasłonką rzucał dziwacznymi kośćmi do gry i... oszukiwał :) I tak też na tym przykładzie przyjaciele tłumaczyli mi czym jest RPG. Dopytywałem się o figurki i plansze, a ci oznajmiali mi, że nie są potrzebne do gry, ponieważ cała akcja rozgrywa się w wyobraźni graczy. Niezwykle ciężko było mi pojąć to - jak to w wyobraźni? No ale przecież między bohaterami, nawet wyimaginowanymi, dzieli jakaś (wyimaginowana) przestrzeń; ruch taktyczny i te sprawy - to chyba ważne podczas toczenia walk? Dopóki nie wziąłem udziału w pierwszej swojej sesji, nie mogłem uwierzyć, że nie prowadziło to do chaosu. Byłem święcie przekonany, iż każda gra ma zamknięte zasady, według których trzeba się trzymać - nie ma miejsca na improwizację. I pomyśleć, że dzisiaj uważam figurki i plansze za zupełnie zbędne do prowadzenia ciekawej, ba! nawet realistycznej sesji...

Na początku mieliśmy tendencję do rozgrywania kampanii, które zaraz później porzucaliśmy na rzecz nowej idei. W gruncie rzeczy nie graliśmy w żaden konkretny setting. Projektowaliśmy karty postaci, by pograć w Kraju Kwitnącej Wiśni, bohaterami z greckiej mitologii, spacetrooperami z Gwiezdnych Wojen. Ale mieliśmy dosyć niewypałów i później wzięliśmy się za Dungeons & Dragons oraz Wiedźmina: Grę Wyobraźni.

Innym razem, gdzieś miedzy niezwykle niebezpiecznymi i godnymi herosów przygodami, nasze postacie wzięły udział w pewnym incydencie pod drzewem. Kto by pomyślał, że można doprowadzić do sytuacji, w której jeden z bohaterów walczy z wiewiórką na drzewie, inny leży pod nim obolały po kilku nieudanych próbach wspinaczki (ech, te kości!) a jeszcze inny, druid, siedzi ze splecionymi dłońmi i odprawia modły do bóstwa o błogosławieństwo :)
Własna twórczość


W międzyczasie tworzyłem też własną grę autorską, ale nie wychylałem się już z tym zbytnio. Przez lata wraz z doświadczeniem gracza przechodziła przeróżne transformacje; wyrobiłem sobie własne zdanie na temat pewnych zagadnień dotyczących gier fabularnych. Nie jestem nawet bliski ukończenia tej autorki, ale z niczym się nie spieszę. Niech idea dojrzewa.
W szkole średniej kontakt z resztą erpegowego grona nieco osłabł, przestałem z nimi grywać. Tak jakoś się potoczyło. Do gier fabularnych wróciłem, kiedy zamówiłem na Rebelu mój pierwszy podręcznik: trzewikowo-m.oraczowa Neuroshima. Nawet nie wiem kiedy zaraziłem miłością do gry kumpli z klasy. Podjąłem się roli Mistrza Gry... i o wiele lepiej mi to wyszło niż przy pierwszym podejściu.
Obecnie grywam, jak tylko czas pozwoli i nadarzy się sposobność ku temu. Ponadto dzięki festiwalowi Gramy zacząłem się interesować również grami planszowymi, karciankami, etc. Gra dla mnie to coś więcej niż turlanie kostuchami i ciułanie punktów. To przede wszystkim emocje ogarniające wszystkich towarzyszy i starcia charakterów między ich postaciami, budowanie nietuzinkowych osobowości oraz klimat ponad fabułę.
Do wpisu dorzuciłem skany kilku lepiej zachowanych materiałów z "tamtych lat". Powspominanie początków tego szaleństwa (no bo, kto z nas jest normalny?) to świetne uczucie. Żałuję, że nie mam tego trochę więcej, nie wszystko przetrwało próbę czasu. Wszelkie przyszłe handouty, rysunki, szkice, karty będę uporczywie chomikował z pasją, by w dalekiej przyszłości skończyć jako stetryczały maniak mający w szafie górę śmieci, które nikogo nie obchodzą. Oprócz niego samego.
'Pierwszym moim skojarzeniem był jeden z odcinków kreskówki Labolatorium Dextera'
OdpowiedzUsuńŁo, stary - ten odcinek jest dla mnie biblią erpegowania ;D. Zwłaszcza gdy Dexa zastąpiła jego siostra ;).
'Idziecie przez ciemny las... no i idziecie... idziecie... eee... i idziecie... idziecie...
I wyskakuje SMOK :P.
A niżej podpisany, pozdrawia ;),
Skryba.
PS. Co do ostatniego zdania - e tam. Zobaczysz - 'będziesz miał co opowiadać swoim wnukom' ;).
Dodane. Dzieki. :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis. Skany jeszcze lepsze.
OdpowiedzUsuńDexter! Teorio strun! To był najwspanialszy odcinek. Teraz mi przypomniałeś, że dzięki temu odcinkowi zacząłem kojarzyć fakty i właściwie był on jednym z czynników zbliżających do RPG. Damn! Wiedziałem, że o czymś zapomniałem, pisząc swoją notkę!
OdpowiedzUsuńTweet,
OdpowiedzUsuńNie mam Twojego maila, wiec odzywam sie tutaj. W sprawie PDFa karnawalowego - jesli nadal jestes chetny do pomocy, odezwij sie do mnie na maila: seji [ at ] onet pl. Dzieki! :)
Proszę o kontakt w sprawie tego wpisu na arathi.jakub@gmail.com
OdpowiedzUsuńTo nie spam - chodzi o publikację materiałów z Karnawału blogowego :)