7/07/2011

Habet duos testiculos et bene pendentes

Stanąłem przed wejściem do jaskini. Gdzieś tam, w mrocznych czeluściach, czekał na mnie Skarb, po który przybyłem. Przekroczyłem skaliste progi i podążyłem dalej, kierując się dobrze znaną mi drogą. Poświęciłem sporo czasu na przygotowania do tej wyprawy. Dokładnie wiedziałem, po co tam idę i gdzie się kierować. Skarb był tuż tuż.
Światło pochodni zapraszało cienie do tańca. Jeden błysk, refleks odbity od poszukiwanego precjoza zdradził mi jego położenie. Emocje wzięły górę nad zachowaniem ostrożności i pospiesznie zbliżyłem się doń. Już sięgałem po nie ręką, gdy nagle kątem oka spostrzegłem, że w pobliżu leży coś jeszcze... Kolejny Skarb! Skarb, o którego istnieniu wcześniej nie wiedziałem. I oto znalazłem się w sytuacji, której nie przewidziałem. Stałem przed trudnym wyborem. Co wybrać? Usłyszałem lekki pomruk dobywający się ze smoczych trzewi. Ogarnął mnie dreszcz. Z jaskini mogłem wyjść tylko z jednym Skarbem. Nowy kusił tajemnicą, po Starym dobrze wiedziałem, czego się spodziewać. Nagle wybór stał się oczywisty...

Źródło
Ale o czym mowa?
Przydługi i w gruncie rzeczy niepotrzebny wstępik. Ale niektórzy takie bajery lubią. Pisząc po ludzku: jeszcze za czasów gimnazjalnych wybrałem się do Empiku, by kupić tom opowiadań autorstwa Sapkowskiego (mojego imiennika ;P). Tymczasem na tym samym stoisku znalazłem inną pozycję tegoż autora, o której wcześniej nawet nie słyszałem. Mowa o Rękopisie Znalezionym w Smoczej Jaskini. Czyli, zgodnie z podtytułem, kompendium wiedzy o literaturze fantasy.

Skusiłem się. Za niewiele wyższą cenę otrzymałem książkę o większym formacie i w twardej oprawie. Świetne wydanie: wysokiej jakości papier, opracowanie graficzne miłe dla oka - po tych kilku latach użytkowania, dobrze się trzyma nadal sprawia wrażenie długowiecznej. Inna sprawa, że jestem osobą szanującą książki. Okazało się, że to nie jedna z tych mini-pseudoencyklopedii z mnóstwem obrazków i garścią informacji, jakich teraz pełno na półkach księgarń. Sto procent tekstu i to we wspaniałym stylu, z którego Sapkowski słynie. Żeby tak każdy leksykon/ podręcznik/ poradnik był pisany takim językiem. Rękopis... od tych kilku lat stanowi dla mnie źródło wiedzy o fantasy oraz inspiracji do RPG. Przejdę do zawartości.

Fantasy? A co to?
W ciągu pierwszych rozdziałów autor próbuje naprawić to, co zepsuły w świadomości czytelników wydawnictwa, niby-znawcy a po części i sami autorzy książek. Mianowicie został spaczony obraz o tym, czym fantasy tak naprawdę jest. Autor daje upust swej irytacji nad przywłaszczeniem sobie ogromu tytułów tego genre'u przez SF czy Mainstream. Krytykuje też zjawisko odwrotne. Żeby poprzeć swoje tezy, powołuje się na konkretne przykłady "kradzieży", historię literatury fantastycznej oraz dokonuje jej trafnego podziału na subgatunki i palcem wskazuje na różnice między nią a pozostałymi gatunkami fantastyki.

Sapkowski dokonał wielkiej rzeczy, wymagającej ogromnej wiedzy i wysiłku. Otóż kilka rozdziałów jegoż kompendium wyjaśnia szereg terminów związanych z literaturą fantastyczną, wymienia i opisuje kilkunastu praojców fantasy (jeszcze sprzed czasów Tolkiena!), autor zestawia całe wielotomowe serie (sporo tytułów nawet nie pojawiło się jeszcze w języku polskim). Ciekawostkę stanowi lista autorów piszących pod pseudonimami, podaną z ich prawdziwymi imionami; z kolei inna lista zdradza często ukrywane lata urodzeń piszących pań :) Sapek nie omieszkał oddać hołdu pisarzom zmarłym w ostatnich piętnastu latach XX wieku.
Rozumiem, że część tej wiedzy nigdy nie będzie wykorzystana przez czytelnika, ale i tak stanowi niezłą zajawkę dla miłośnika. Bo któż by się spodziewał, że autorka Harrego Pottera (za którym nie przepadam) na początku kariery ukrywała swą płeć ze względu na ówczesny "męski monopol". Albo, że twórca Tarzana napisał o nim 24 tomy powieści (i to fantasy! a nie "tylko" przygodówki...).

To, co tygryski lubią najbardziej
A teraz przejdę do tej części książki, obok której żaden szanujący się erpegowiec nie może przejść obojętnie. Otóż trzy najobfitsze rozdziały zawierają ogrom informacji w porządku alfabetycznym, masę mięsiwa, z której możemy upichcić świetne przygody i karmić nimi graczy...

Materia magica to sto stron opowiadających/ wyjaśniających mity, legendy o bohaterach, tajemniczych miejscach, stowarzyszeniach, bogach, obrzędach, z których dawna i współczesna literatura fantasy czerpie garściami. Na początku myślałem, że rozdział ten będzie traktować o różnych spojrzeniach pisarzy na magię. Tym bardziej, że jako pierwszy termin pojawia się tu Abraxas - kabalistyczne słowo, które nosi ze sobą tajemnicę magii. Tymczasem jego przedmiotem jest geneza, pierwotny kształt motywów wykorzystywanych przez fantastów.
Zgrzeszyłbym, jeżeli nie wspomniałbym o jakże barwnie przedstawionych hasłach jak Fatalne pierdnięcie Abu Hassana (jedna z baśni z Księgi tysiąca i jednej nocy), papież Joanna (sic!), Śpiąca Królewna (gdzie autor nie szczędzi na typowo freudowskiej analizie) czy też hierarchia szlachecka (przedtem zawsze w tym się gubiłem). Mnóstwo materiału, który może przydać się do gry fabularnej.

Z kolei Bestiariusz Sapkowskiego ze swobodą opisuje bestyje mniej znane w fantasy a te znane przedstawia w sposób odmienny od tego, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Opisy dodatkowo są wzbogacone etymologią, humorystycznymi odniesieniami i garścią cytatów. Poznajemy dosyć egzotyczne stworzenia jak assida, kaladrius czy onocentaurus oraz kilka takich, które wydawało nam się znać - Rękopis... ukazuje oblicza pospolitych zwierząt według ludowych podań. Chociażby takie lwiątka: po urodzeniu są martwe i dopiero oddech tatuśka je ożywia. A poczęte zostały w sposób... nad wyraz ludzki :) Autor popisuje się lekkością, z jaką przychodzi mu składanie żartobliwych błyskotliwości językiem stylizujący ten rozdział na klasycznego fizjologusa.
Często, kiedy wręczam swoim graczom ręcznie wykonane fragmenty starych ksiąg i grimuarów, tekst opieram właśnie na Bestiariuszu Sapkowskiego. Cudo.

Trzeci z tych rozdziałów ironicznie zatytułowany Stwory światła, mroku, półmroku i ciemności zawiera wszelkiej maści siły nadprzyrodzone: kilka tych dobrych, ale większość złych do szpiku kości; zarówno pomniejsze chochliki jak i potężne demony. Zostają ukazane korzenie wielu istot znanych m.in. z gier RPG. Np. dowiadujemy się o absurdzie jakim jest nałożenie praw autorskich na drowa będącego przecież częścią ludowych wierzeń. Albo o rodzajach tradycyjnych elfów (sidhe). Miłośnicy Sagi o wiedźminie i innych dzieł Sapkowskiego znajdą tu sporo nawiązań (bruxsa, Dziki Gon, Kelpie, kikimora, Kościej, etc.).

Pomocne są podane w Materia magica oraz  Stworach światła, et cetera pod każdym hasłem tytuły książek o treści dobrze ilustrującej dane zagadnienie (przynajmniej wg autora - przyznać muszę, że przeczytałem zaledwie ułamek procenta przytoczonych przez niego pozycji). Mnóstwo, mnóstwo pozycji.

Powoli kończąc...
Pod koniec leksykonu autor raczy nas ułożonym przez siebie Kanonem - spisem tytułów must be read, stanowiących przy okazji kamień milowy literatury fantasy. Na pewno wiele osób lubiących czytać znalazło się w sytuacji, gdy nie miało pojęcia, za czytanie czego się wziąć. A tutaj mamy podane na talerzu 85 punktów ze standalone'mi, trylogiami, całymi seriami... Ogrom literatury na wysokim poziomie gwarantowanym przez samego Sapka. Poza tym podaje również chronologicznie najważniejsze wydarzenia dla fantasy w przeciągu ostatnich stu lat XX wieku - dla tych, co lubią historię oraz pożyteczny indeks haseł z całego kompendium.

Na koniec chciałbym jeszcze wspomnieć o najciekawszej wg mnie części Rękopisu... W ósmym rozdziale autor przedstawia najbardziej wyświechtane archetypy bohaterów fantasy w sposób prosty, wzbogacając przy tym tekst w sarkastyczne kpinki i półsłówka. Sprawiając, że wręcz ocieka niezwykle trafnymi sformułowaniami, uderza w samo sedno.

Pozycja bezwarunkowo obowiązkowa dla czytelników literatury fantasy, tym bardziej fanów Sapka. Erpegowiczanie też się nie zawiodą. Masterpiece.

PS: Skąd tytuł wpisu? To tylko sparafrazowany cytacik z Materia magica, bo zrecenzowane kompendium stanowi to, co stanowić kompendium powinno. Ma wszystko, co trzeba :)

1 komentarz:

  1. Hm... przyznam tutaj szczerze, że o tej 'pozycji' nie słyszałem. Ale to może przez to, iż twórczość ASa ani mnie nie ziębi ani mnie nie parzy (..poza niektórymi kapitalnymi opowiadaniami).

    Mam zaoszczędzonych parę gold pieców i powoli zbliżam się do granicy w której budzi się ma wewnętrzna bestyja (łaknąca dobrych książek) - może uda mi się gdzieś dorwać coś, obok czego jak piszesz 'żaden szanujący się erpegowiec nie może przejść obojętnie.'.

    Pozdrawiam,
    Skryba.

    OdpowiedzUsuń